Translate

środa, 10 marca 2010

Dowódca wojsk amerykańskich w Europie modlił się na Świętym Krzyżu

Dowódca wojsk amerykańskich w Europie gen Carter Ham oraz towarzyszący mu oficerowie gościli wczoraj w świętokrzyskim sanktuarium. Po modlitwie otrzymali od superiora klasztoru O. Zygfryda Wiechy OMI błogosławieństwo Relikwią Drzewa Krzyża Świętego Generał od kilku dni przebywał s w Kielcach, gdzie przyglądał się ćwiczeniom polskich żołnierzy, którzy wkrótce wyjadą do Afganistanu. Szkolenie zakończyło się dzisiaj.

We wtorkowe popołudnie Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej gościli w swym sanktuarium dowódcę armii amerykańskiej w Europie gen. Cartera Hama, gen. Dywizji Williama Enyarda –dowódcę Gwardii Narodowej ST. Illinois oraz dowódcę Wojsk Lądowych gen. dyw. Tadeusza Buka, gen. dyw. Zbigniewa Głowienkę - dowódcę II Korpusu Zmechanizowanego z Krakowa.

- Goście zwiedzali kompleks klasztorny. Z uwagą wysłuchali i zapoznali się z jego historią. Następnie zostali pobłogosławieni Relikwią Drzewa Krzyża Świętego i Ją ucałowali. Zostali też zaproszeni przez superiora klasztoru o. Zygfryda Wiechę OMI na poczęstunek – poinformował mnie o. Dariusz Malajka OMI.

Od 5 marca do dzisiaj odbywały się w Centrum Szkolenia Na Potrzeby Sił Pokojowych na kieleckiej Bukówce ćwiczenia pod kryptonimem: „Bagram 7” sprawdzające przygotowanie siódmej zmiany polskich żołnierzy udających się na misję pokojową do Afganistanu. Wyszkoleni żołnierze otrzymają certyfikat potwierdzający ich profesjonalne wyszkolenie i przygotowanie do misji

Generał Carter Ham przyglądając się ćwiczeniom polskich żołnierzy, którzy wkrótce wyjadą do Afganistanu, szczególnie interesował się z specyfiką szkolenia, w którym wykorzystywane były amerykańskie doświadczenia.

Większość żołnierzy biorąca udział w końcowym egzaminie jest z I Brygady Pancernej z Wesołej k/ Warszawy. Od kwietnia polski kontyngent w Afganistanie będzie liczył 2600 osób. Głównym zadaniem naszych żołnierzy pozostanie szkolenie afgańskiego wojska i policji.

środa, 10 lutego 2010

Kielce: dziewczynka z „Okna życia” wróciła do matki

Dwutygodniowa Agatka jutro po badaniach kontrolnych w kieleckim Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym wypisana będzie do rodzinnego domu. Kielecki Sąd Rodzinny zdecydował dziś, że dziewczynka, która w miniony piątek trafiła do "Okna Życia" wróci do mamy. Ale jest to decyzja tymczasowa.

Dziewczynka pozostanie z matką do czasu, kiedy zakończy się postępowanie o ewentualne ograniczenie władzy rodzicielskiej. Poza tym sąd zdecydował, że rodzina będzie odwiedzana raz w tygodniu przez kuratora sądowego, którego opinia będzie miała wpływ na dalszy los dziecka.

Od siebie:
Dziecko zostało pozostawione w "Oknie życia" w piątek 5 lutego o godz. 16.35. Siostry nazaretanki, które odebrały dziewczynkę nadały jej imię Agata. Natychmiast trafiła do szpitala. Informowałem o tym we wpisie pt. „Kielce: dziewczynka w „Oknie życia”

Następnego dnia zgłosiła się kobieta, która przedstawiła się, jako matka swojej młodej córki, która chciała się pozbyć swojego dziecka. Poinformowała wówczas dyrekcję szpitala oraz ks. Krzysztofa Banasika – zastępcę dyrektora kieleckiej Caritas, że matka porzuconego noworodka była w szoku. Napisałem o tym we wpisie pt. Kielce: babcia chce odzyskać dziecko pozostawione przez jej córkę w "Oknie życia"

W ubiegłym roku 25 marca utworzone zostało przez Caritas diecezji kieleckiej „Okno życia” przy Placu Najświętszej Marii Panny koło Katedry. Poświęcił je wówczas bp. Kazimierz Gurda. (Pisałem we wpisie: Kielce: Caritas otwiera „Okno Życia”) „Oknem życia” opiekują się siostry nazaretanki.

sobota, 6 lutego 2010

Kielce: babcia chce odzyskać dziecko pozostawione przez jej córkę w "Oknie życia"

Do szpitala dziecięcego w Kielcach zgłosiła się babcia dziecka pozostawionego wczoraj w "Oknie życia" na placu Panny Marii. Jak poinformował dzisiaj Radio Kielce ks. Krzysztof Banasik, zastępca dyrektora kieleckiej Caritas, rodzina chce odzyskać dziewczynkę

Kobieta poinformowała, że to jej córka zostawiła swoje dziecko w „Oknie życia”. Jej postępek tłumaczyła tym, że była w szoku. Zapowiedziała , że będzie chciała odzyskać niemowlę i że przekaże je matce.

– Sytuacja trochę się komplikuje, bo trzeba sprawdzić, czy matka będzie mogła pełnić swoje funkcje – powiedział Radiu Kielce ks. Krzysztof Banasik.

Jak poinformowało dzisiaj biuro prasowe świętokrzyskiej policji, dziecko przebywa szpitalu dziecięcym. Po wstępnych badaniach lekarz ustalił stan zdrowia noworodka , jako dobry. Jego wiek określił na około 10 dni. W sprawie niemowlęcia prowadzone jest postępowanie policyjne.

Od siebie:

Jak wczoraj informowałem we wpisie pt. „Kielce: dziewczynka w „Oknie życia” , dziecko zostało pozostawione w "Oknie życia" około godziny 16.35. Siostry nazaretanki, które odebrały dziewczynkę nadały jej imię Agata. Dziecko natychmiast trafiło do szpitala, w którym nadal przebywa.

Trudno w tym momencie komentować tę gorącą informację. Tym bardziej, że sytuacja, w jakiej znalazło się porzucone (podrzucone) niemowlę jest bardzo dynamiczna z wieloma zwrotami akcji.

piątek, 5 lutego 2010

Kielce: dziewczynka w „Oknie życia”

W kieleckim „Oknie życia” dzisiaj popołudniu ktoś porzucił prawie miesięczne zadbane niemowlę. Po wyjęciu go przez siostrę nazaretankę Lucjanę Muchę z torby okazało się, że jest to dziewczynka. Siostry natychmiast nadały jej imię Agata - dzisiejszej patronki. Jest to pierwszy taki przypadek w regionie świętokrzyskim.

W chwilę po znalezieniu niemowlaka przybyła karetka pogotowia ratunkowego. Zdaniem lekarzy, stan zdrowia dziecka jest bardzo dobry. Dziewczynka natychmiast trafiła do jednego z kieleckich szpitali. W ocenie lekarzy dziecko może mieć około 2 do 4 tygodni. Waży ponad 3 kilogramy i czuje się bardzo dobrze. W chwili pozostawienia w „Oknie życia” było bardzo zadbane.

W ubiegłym roku 25 marca utworzone przez Caritas diecezji kieleckiej „Okno życia” Placu Najświętszej Marii Panny koło Katedry poświęcił bp Kazimierz Gurda. (Pisałem we wpisie pt. Kielce: Caritas otwiera „Okno Życia” ) „Oknem życia” opiekują się siostry nazaretanki.


Od siebie:
Mam mieszane uczucia. Gdy patrzę na swojego 5 – letniego Kubusia, to aż mi się serce kroi, gdy przychodzi mi pisać o porzuconych dzieciach. W ubiegłym roku pisałem o zamordowanym i porzuconym niemowlaku w śmietniku na jednam z kieleckich osiedli. Przy okazji przypomniałem wówczas kilka przypadków porzuconych w podobny sposób, martwych noworodków z ostatnich lat w regionie świętokrzyskim. I to jest tragiczne.

Dzisiaj też rozegrała się tragedia, bo matka porzuciła zadbaną bardzo ładną dziewczynkę. Ale podobnie, jak siostry nazaretanki ciszy mnie, że dziecko znalazło opiekę, a nie zostało zamordowane. Podpisuję się pod słowami, które wypowiedziała dziś s. Lucjana: „Jest to wielkie święto”

„Okna życia” są w Kielcach i Sandomierzu. Dzisiejszy przypadek pozostawiania dziecka w „Oknie” jest pierwszym w regionie świętokrzyskim.

niedziela, 10 stycznia 2010

Bardzo cieszy nas, że narciarski Bieg Piastów uznano za Imprezę Masową Roku 2009







Po raz pierwszy w 75 Plebiscycie Przeglądu Sportowego uznano za Imprezą Masową Roku narciarski Bieg Piastów i nagrodzono statuetką jego wieloletniego komandora Juliana Gozdowskiego. Decyzja o uhonorowaniu tej niezwykłej imprezy narciarskiej ucieszyła niejednego miłośnika nart w Polsce.

Od siebie:

Osobiście bardzo się ucieszyłem, gdy zobaczyłem na ekranie swojego telewizora wzruszonego Juliana Gozdowskiego. Ta statuetka należało się temu niezmordowanemu animatorowi narciarstwa biegowego kilka lat temu, a na pewno rok temu, gdy w morderczych warunkach zmagaliśmy się 1 marca 2008 r. na ekstremalnych trasach izerskich.

Tak, tak! Zmagałem się. Od kilku lat bowiem startuję w Biegu Piastów na dystansie 25 km. I co roku otrzymuję od komandora Gozdowskiego dyplom za ukończenie biegu i zajęcie w nim miejsca w grupie 500 zawodników, a także medale i puchary w innych kategoriach. Dlatego wzruszyło mnie wczorajsze uhonorowanie statuetką imprezy Bieg Piastów. Po obrobieniu się z innych obowiązków dziennikarskich, czym prędzej kreślę te uwagi i wspomnienia.

W 2008 r. jednak nie było tradycyjnych dwóch dystansów 25 km i 50 km. Była jedna dla wszystkich 33-kilometrowa wodno-śnieżna trasa. Na pół godziny przed startem nad Polaną Jakuszycką rozszalała się burza z błyskawicami i piorunami. Tuż przed startem gradowo-deszczowa ulewa nagle przekształciła się w śnieżną zadymkę. Jednak wystartowaliśmy. Wszyscy potem mówili, że wtedy to zdarzył się po prostu cud...

- Zawodnicy wystartowali bez śniegu, bez niczego – powiedział komandor Julian Gozdowski dziennikarzom „Sygnałom Dnia” z „Jedynki” Polskiego Radia po zakończeniu zawodów.
W historyczne sobotnie przedpołudnie 1 marca o godz. 10.10 około 2100 zawodników z kilkunastu krajów wyruszyło na 33-kilometrową wodno-śnieżną trasę z Polany Maliszewskiego. Wśród nich ponad 1540 narciarzy zdecydowało się pokonać cały dystans. Razem z nimi biegłem też i ja.

Pozostali posłuchali licznych ostrzeżeń organizatorów, by, jeśli nie czują się na siłach, tylko wystartowali i przebiegli, co najmniej 1 km lub pokonali tzw. „małą pętlę” (ok. 8 km), aby XXXII Bieg Piastów w ten sposób zaliczyć.

Na całej trasie było ślisko i niebezpiecznie. Okazało się, że warto było zainwestować kilkadziesiąt złotych we właściwe smary narciarskie. Odbierając rano swoje wysmarowane „fischery” pozostawione na noc w jednym serwisów narciarskich usłyszałem sugestię, że raczej należałoby wypłynąć na trasy narciarskie... kajakiem. Profesjonalnie nałożony smar wraz z podkładem na tzw. „trzymanie” okazał się zbawienny podczas licznych, trudnych podbiegów.

Z Polany Jakuszyckiej wspinaliśmy się kilkukilometrowym podbiegiem na „Górny Dukt Końskiej Jamy”. Śnieg zalepiał oczy, wichura zatykała oddech i spychała zawodników z trasy. Po zdobyciu szczytu czekał kilkukilometrowy ostry zjazd na polanę, z której wystartowaliśmy. Na jego trasie duże szybkości zostały nieoczekiwanie wytrącone przez strażników, którzy informowali o tym, że trasa popękała z powodu spływających ze szczytu strumieni. Pęknięcia natychmiast zasypywali śniegiem liczni wolontariusze wyposażeni w łopaty.

Na Polanie Maliszewskiego drugi raz już tego dnia była okazja, by podjąć decyzję, czy biec dalej. Organizatorzy bowiem gwarantowali zaliczenie zawodów i medal okolicznościowy. Wystarczyło tylko podjechać do sędziów... Nagle piękne słońce, które na chwilę wychyliło się zza chmur, spowodowało, że tylko nieliczni zrezygnowali. Potężna, kolorowa kolumna narciarska sunęła w milczeniu dalej.

Po przebiegnięciu mostu na Kamiennej skierowaliśmy się na „Waloński Kamień”, a dalej podbiegiem na „Czerwone Skałki”. Stąd płaskim ślizgiem pokonaliśmy trasą „Dzielnych Klapek” i „Niematematyczną” do Ciekonia, gdzie wchodzi ona na „Drogę Kwarcową”. Szybko zjechaliśmy na „Rozdroże pod Cichą Równią”. Dalej w prawo pobiegliśmy „Trasą Kopalni Turów” do „Trasy Elektrowni Turów”. Po przejechaniu „Słonecznej Polany”, doślizgaliśmy się w końcu do punktu żywnościowego na „Cichej Równi”.

Dzięki posiłkowi zjazd przez „Kamienny Kamień”, a następnie „Drogą Jeleniogórską” był istną frajdą. Radość została jednak nagle zastąpiona wysiłkiem i bólem, gdy zaczęliśmy pokonywać kolejne podbiegi. Zjazdy stawały się coraz niebezpieczniejsze już to z powodu wichury i zadymki śnieżnej, już to z powodu rozjeżdżonych torów. Na trasie powstało mnóstwo niebezpiecznych, bo niewidocznych na białym tle, muld śnieżnych. Zjazdy kończyły się licznymi upadkami.

Podczas podbiegów pot zalewał całe ciało. Ramiona i nogi omdlewały. Z pamięci ulatywały poetyckie nazwy wzniesień, podbiegów, zjazdów i atrakcyjnych odcinków tras wkuwane przed zawodami. Warunki atmosferyczne z minutę na minutę stawały się skrajnie trudne: świeży i rozmiękły śnieg, woda pokrywająca narciarski szlak, kałuże, wezbrane potoki, a nawet miejscowe braki śniegu. Cały czas zadymka, chwilami przechodząca w mżawkę.

I wreszcie zdumienie wymieszane z radością, gdy zjechaliśmy po raz drugi z „Duktu Końskiej Jamy” prosto na Polanę Jakuszycką i pętlami na dwukilometrowym odcinku zmierzaliśmy do mety, gdzie czekali sędziowie ze skanerami i piękne dziwaczny z okolicznościowymi medalami. Cieszyło nas również to, że pomimo deszczu, wichury, gradu i zadymki na Polanie Jakuszyckiej dopingowało nas duże grono kibiców.

W ubiegłym roku przebiegłem swoje 25 km. Nie było tak ekstremalnie, jak wyżej opisałem, ale trasa była bardzo wymagająca do tego stopnia, że momentami z powodu bólu każdego skrawka ciała i wysiłku łzy na izerskich szczytach zmieniały się w kropelki lodu, by na dole odtajać i zmienić się radosne krople wody .

Przy okazji tych wspomnień muszę tu dodać, że Bieg Piastów, to nie tylko wspaniała impreza sportowa. To przede wszystkim zjawisko sportowe, społeczne, kulturalne i socjologiczne na skalę nie tylko ogólnopolską, ale także międzynarodową. To wspaniała manifestacja zainteresowania sportem ludzi w różnym wieku (wśród zawodowców oraz amatorów w średnim wieku biegły dzieci, kobiety i mężczyźni, ludzie w podeszłym wieku, ale nadal młodzi duchem i niezwykle sprawni). To także pokaz mody narciarskiej, począwszy od nart, wiązań, butów i smarów, a skończywszy na ubiorach i innych gadżetach sportowych. To konsolidacja profesji zawodowych sportowców; swój bieg mieli leśnicy, energetycy, policjanci, hutnicy. Ten Bieg to jednak także wspaniała zabawa i radość z jego ukończenia.

Trasy Biegu Piastów prowadzą przez malowniczą część Gór Izerskich na wysokości od 800 do ponad 1000 metrów nad poziomem morza. Od 1995 roku należy do Europejskiej Ligi Biegów Długodystansowych Euroloppet, od 2008 do Światowej Ligi Biegów Długodystansowych (Worldloppet Ski Federation).

W tym roku też przygotowuję się do startu. Do tej pory udało mi się zaliczyć już pewnie ponad 100 km w pagórkowatych lasach niedaleko „pępka świata”, jakim stał się od kilku dni kamieniołom „Zachełmie” z powodu odkrycia w nim śladów tetrapodów. W chwili obecnej ważniejsze od nich są jednak moje i moich kolegów ślady, które tak mozolnie sobie wytyczyliśmy, by chociaż w niewielkim stopniu były porównywalne do tych jakuszyckich , kiedy to znowu będziemy walczyć ze sobą i ze sobą samym na kolejnym Biegu Piastów.

PS

Foto z mojego archiwum

1. Nasza drużyna z 2004 r.

2. W 2008 r. bez śniegu czekaliśmy na start zadowoleni schowani przed padajacym deszczem.

3. 2009 r. W tym tłumie także jesteśmy



piątek, 8 stycznia 2010

Zagnańsk: kamieniołom „ Zachełmie”, w którym odkryto ślady tetrapodów (Opis)







W dawnym kamieniołomie „Zachełmie” w gminie Zagnańsk młodzi kieleccy naukowcy odkryli odciski stóp i kości najstarszych czworonożnych zwierząt lądowych. Najnowszy numer prestiżowego tygodnika naukowego "Nature" poświęcony został temu niezwykłemu odkryciu w Górach Świętokrzyskich.

A oto garść informacji na temat kamieniołomu i jego otoczenia ode mnie.

Kamieniołom leży na terenie gminy Zagnańsk w Suchdniowsko – Oblęgorskim Parku Krajobrazowym u podnóża Góra Chełm, zwanej też Chełmową, która wznosi się na wysokość 399 m n.p.m. W zachodniej części wzgórza powstało rozlegle, pokopalniane wyrobisko w złożu dolomitu o głębokości 20 m. Ogólna powierzchnia wyrobiska wynosi 4, 56 ha. Można tu spotkać także gniazda rud żelaza i kalcytu..

Wydobywany był w nim kamień już XVII w. , a miejsce to, jak podaje w swojej książce pt. „Spacerkiem po Zagnańsku” miejscowy historyk Stanisław Janicki, znano także jako „Zagnańsk - Doły”. W pobliżu kamieniołomu stał młyn i prażak, w których przygotowywano z dolomitu tonik dla hut. Wydobywano także tutaj kamień m.in. do budowy linii kolejowej Radom - Kielce.

Po II wonie światowej eksploatację systemem odstrzałów w kopalni „Zachełmie” prowadziła Kopalnia Skalnych Surowców Drogowych w Wiśniówce. Rocznie wydobywano tu do 100 tys. ton kruszywa drogowego. Zasoby wówczas oceniano na ponad 8 mln ton.

Na zachodnim zboczu tuż za XVII – wiecznym kościołem stał piec szachtowy, w którym wypalano dolomit i łamano go na grysik. Jednak wybuchy w kopalni naruszyły stosunki wodne oraz zagrażały stabilności kościoła i linii kolejowej. Pod koniec lat 80. zaprzestano eksploatacji i kamieniołom zamknięto.

W 1987 r. ustanowiony został pomnik przyrody pn. „Odsłonięcie geologiczne na Górze Chełm”. Jego profil skalny jest o wysokości 20 m i długości. 50 m. Przedstawia on „zjawisko kontaktu warstw dolomitów ze zlepieńcami i piaskowcami oraz mineralizację skał węglanowych hematytem i barytem”.

Trzon „Odsłonięcia” stanowią szare dolomity środkowo dewońskie, tzw. „żywetu dolnego”, uformowane 385 mln lat temu. Natomiast otoczony jest on wiśniowymi piaskowcami i zlepieńcami permsko – triasowymi, które powstały 245 mln lat.

„Bezpośrednie sąsiedztwo tych odległych o 140 mln lat okresów geologicznych jest niezwykle ciekawe dla badań nad przeszłością geologiczną regionu świętokrzyskiego” – pisał w 2003 r. w swej książce „Spacerkiem po Zagnańsku” Stanisław Janicki, emerytowany nauczyciel miejscowego Technikum Leśnego, regionalista, z zamiłowania badacz dziejów Zagnańska.

Wierzchołek Góry Chełm porośnięty jest lasem mieszanym z przewagą modrzewia. Większość drzew spowitych jest bluszczem. Rośnie tu również dużo krzaków tarniny, głogu i dzikiej róży. Na samym szczycie, na który prowadzi wąska ścieżka, stoi betonowa wieża triangulacyjna. Obok niej znajduje się żelazna kapliczka. Na skraju lasu na zachód od szczytu, tuż nad kamieniołomem leśnicy z Zagnańska ustawili wysoki drewniany krzyż poświęcony papieżowi Janowi Pawłowi II.

Kilkadziesiąt metrów na południowy-zachód od kamieniołomu znajduje się kościół pod wezwaniem św. Rozalii i św. Marcina.. Najstarszą, barokową, część świątyni ufundował w drugiej połowie XVII wieku biskup krakowski Andrzej Trzebicki. Jego herb Łabędź widnieje nad wejściem od południowej strony. Na przełomie XIX i XX wieku kościół został powiększony od zachodu, a w latach 1947-1953 rozbudowany od wschodu. Wygląda obecnie tak, jakby się składał z dwóch różnych budowli. Z pierwotnej świątyni zachowała się część nawy i ołtarze z rokokową dekoracją. Stojąca w pobliżu kościoła dzwonnica zbudowana została z okazji jubileuszowego roku 1900.

W świątyni przechowywany jest ciekawy sztandar powstały w okresie manifestacji patriotycznych poprzedzających powstanie styczniowe. Na jego jednej stronie widnieje złamany krzyż z koroną cierniową i data 8 kwietnia 1861 roku. Tego dnia Moskale zabili około 200 uczestników demonstracji w Warszawie.

Góra Chełm i kamieniołom położone są kilkaset metrów od drogi z Zagnańska do Barczy. Najłatwiej na szczyt dojść ścieżką spod kościoła. Do kamieniołomu można natomiast dotrzeć od drogi prowadzącej od kościoła do wsi Zachełmie.

czwartek, 7 stycznia 2010

Zagnańsk: w wyrobisku po kamieniołomie w Zachełmiu odkryto ślady tetrapodów




Odciski stóp i kości najstarszych czworonożnych zwierząt lądowych odkryli polscy naukowcy prowadząc wykopaliska w dawnym kamieniołomie w Zachełmiu w gminie Zagnańsk. Najnowszy numer prestiżowego tygodnika naukowego "Nature" poświęcony jest temu niezwykłemu odkryciu w Górach Świętokrzyskich.


Agencje informacyjne oraz media kieleckie podały dzisiaj, że w dawnym kamieniołomie znaleziono skamieniałości i odciski stóp tetrapodów (czworonożnych kręgowców), które jak się okazuje są starsze o ok. 18 mln lat od najstarszych tego typu skamieniałości znanych nauce. Z pierwszych tetrapodów wywodzą się płazy, gady, ptaki i ssaki.
„W 2002 roku Grzegorz Niedźwiedzki z Uniwersytetu Warszawskiego w nieczynnym kamieniołomie w Zachełmiu w gminie Zagnańsk odnalazł odciski stóp i kości prehistorycznych zwierząt, nie badał jednak tego odkrycia. Dwa lata później Zbigniew Złonkiewicz ze świętokrzyskiego oddziału Państwowego Instytutu Geologicznego wysunął tezę, że ślady mogą pochodzić od najstarszych lądowych czworonogów. Kolejne badania, między innymi prowadzone przez szwedzkich naukowców z Uppsali, potwierdziły tezę Złonkiewicza” – czytam w dzisiejszych serwisach informacyjnych.


Od siebie:
Uff! Szukałem od kilku dni newsa, jakim mógłbym zacząć 2010 r., a tu jakieś dwa kilometry od mojego domu taka naukowa sensacja.

Nawet przez myśl nie przeszło, że znalezisko młodych naukowców, pochodzące z okresu dewońskiego, sprzed 395 mln lat, może się znajdować w miejscu moich i nie tylko moich, dziecięcych utrapień, kiedy to kruszenie dynamitem skał powodowało w promieniu nawet kilku kilometrów dygotanie szyb w oknach oraz nerwów mieszkańców. Potem po likwidacji kamieniołomu było miejscem młodzieńczych zabaw. I wreszcie od kilku lata jest to miejsce dorosłych spacerów. Jest ono niezwykle urokliwe.

"Waga tego znaleziska polega na tym, że są to bardzo stare tropy, pozostawione przez zwierzęta z czterema łapami i palcami, w osadach płytkiego morza i jego brzegu" - wyjaśniał dziennikarzowi PAP współautor artykułu, Grzegorz Niedźwiedzki z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak dodał, oznacza to, że takie czworonogi istniały blisko 20 mln lat wcześniej niż do tej pory przypuszczano.
Taaak!
Myślę, że do tego tematu nie tylko z obowiązku dziennikarskiego będę wracał. Dzisiaj ograniczę się tylko do opublikowania kilku swoich zdjęć z 2003 r. kiedy to wówczas w wyrobisku skalnym spacerowałem sobie z żoną, nie przypuszczając, że beztrosko poruszamy się śladami najstarszych zwierząt na ziemi.